środa, 8 kwietnia 2009

Mimochodem

Niedawno mój promotor zapytał dlaczego nie poszedłem na studia dziennikarskie. Przyznam, że pytanie jest sensowne. Oczywiście nie mam tu na myśli przypisywanych mi (może nieco na wyrost) niebywałych talentów i zdolności. Pytanie jest o tyle dobre, że czasem naprawdę mam ochotę wysłać laptopa na złomowisko i z przysłowiowym węzełkiem na kiju wyruszyć tam, gdzie pieprz rośnie. Wypada to (miejsce porostu pieprzu) w okolicach Archipelagu Malajskiego, co zresztą średnio mi odpowiada bo spotykamy tam wyspę Jawa, która dobitnie pokazuje, że od świata informatyki nie ma ucieczki.

Z tymi studiami to jest tak: nie poszedłem na dziennikarstwo bo przestraszyłem się tego, jak ono wygląda. Kiedy byłem w liceum przyjechała do mnie duńska telewizja (pozwólcie, że pominę wyjaśnienie jak do tego doszło). Chcieli poznać nowych kandydatów do UE, w tym nasz kraj.

Pokazałem im moje piękne liceum, zabytkowy Nikiszowiec, grilla w ogródku u znajomych i polską kopalnię. Dziś wiem, że tego ostatniego nie powinienem był robić. Otóż pech chciał, że w tym momencie z kopalni wyjechała ciężarówka załadowana surowcem. Od węglowego pyłu i spalin kręciło nam się w nosach, Duńczycy prawie pobiegli kupić latarki.

No i jak myślicie, co pojawiło się w ich superobiektywnym materiale filmowym jako obrazek z Polski? Piękne mury neogotyckiej szkoły? Grupa przyjaciół opowiadających o Polsce grillując w ogrodzie? Zabytkowe budynki osiedla robotniczego z początku minionego wieku?
W duńskim dokumencie Polskę reprezentowała smogo-genna ciężarówka w chmurze pyłu. Gorzej niż Ich Troje na Eurowizji - oni też robili nieziemski jazgot ale przynajmniej nosili kolorowe ubrania (albo i włosy).

Tak więc zakończyła się moja przygoda z dziennikarstwem i jego szerokopojętą uczciwością - mogę uprawiać tę sztukę w wolnej chwili. Osobiście uważam, że osoby o technicznym wykształceniu, w szczególności informatycy, są w stanie dużo wierniej przedstawić rzeczywistość niż humaniści. Dla tych ostatnich zrobić z kropki przecinek to codzienność - ot, niby przypadkiem. Dla nas jest to w najlepszym przypadku 'fatal error, unexpected symbol at line 941'.

Oczywiście promotora (a zarazem erasmusowego koordynatora) serdecznie pozdrawiam, życząc jednocześnie dużo cierpliwości do mojej osoby po powrocie. Grecki temperament bywa zaraźliwy...

1 komentarz:

Unknown pisze...

Naprawdę ciekaw jestem jak się zmieni Twój sposób bycia po powrocie... Mnie wystarczyło 6 dni we Włoszech by mocno zmienić spojrzenie i podejście do rzeczywistości. A co dopiero Twoje kilka miesięcy ŻYCIA, a nie wycieczki, w sercu innej kultury. Podrurze kształcom :) PS. f**k the press! :D

Prześlij komentarz