sobota, 31 stycznia 2009

Kultura Grecka

Trudno uwierzyć, że ludzie którzy obecnie mnie otaczają są spadkobiercami urzekającej kultury helleńskiej. Przeciętny Grek spóźnia się wszędzie (o tak, czuję się tu jak w raju), jest wybitnie niesłowny, posiada kobietę która otwiera mu drzwi i nosi za nim torby z zakupami oraz jest święcie przekonany, że wszystko na świecie pochodzi z Grecji, a pierwszym człowiekiem na księżycu był Neil Armstrongopoullos.

O ile w sprawie zdobywcy księżyca trochę bym polemizował, to co do etymologii większości znanych mi słów muszę przyznać rację. Chronologiczny, monochromatyczny, metropolia, choreografia, ekologia, amfibia, termiczny, aerozol, erytrocyt, architekt, atmosfera, wagon, termometr, benzyna, biblia, gaza, grafika, poligamia, glukoza, krawat, dendrologia, aerodrom, etniczny, eksodus, pantokrator, Kyrie eleison...

To tylko część słów, które przyszły mi na myśl i pochodzą z Greckiego (lub brzmią niemal identycznie po Grecku). Wypisanie ich zajęło mi 30 sekund. Kontakt z takim językiem naprawdę robi wrażenie. Uświadamia, jak wiele Grekom zawdzięczamy oraz ile od nich zapożyczyliśmy.

Cóż, podobno kultura umiera tam, gdzie zaczyna się cywilizacja...


piątek, 30 stycznia 2009

Trzech patronów

Mamy dzisiaj święto trzech patronów edukacji (św. Bazylego, Grzegorza i Jana Chryzostoma). Mam wolne. Nie zazdrośćcie, proszę. Cały 11 Listopada przepracowałem w pocie czoła. Wymieniłem święta krajowe na zagraniczne. Jeśli dobrze liczę to wyszedłem na tym in plus ;-)

Grecy mają 15 dni wolnych (świąt państwowych) w roku. My mamy 12. Świętują oni w Nowy Rok, 25 i 26 grudnia, 1 maja i 15 sierpnia.

Święta wielkanocne wypadają w tym samym okresie co u nas (ale tylko czasami), przeważnie jednak obchodzone są w innym terminie. Największa możliwa rozbieżność wynosi podobno 5 tygodni.

Obchodzi się też Trzech Króli - pop święci rzekę i wrzuca do niej krzyż a śmiałkowie próbują go wyłowić. Niestety przegapiłem, byłem wtedy w Polsce. A szkoda, jedyna rzeka w okolicy nie sięga kolan...

Dodatkowo świętujemy także:
- 25 marca - rocznica wybuchu powstania wyzwoleńczego przeciw władzy tureckiej w 1821 roku.
- 28 października
- święto OXI (zn. "nie" - ekstra nazwa!) - odrzucenie przez rząd włoskiego ultimatum i napaść Włoch na Grecję (1940).
- 17 listopada upamiętnia tragiczne zajścia w Politechnice Ateńskiej w 1973.

To jak, czekacie już na majowy weekend? Ja jakoś niespecjalnie, może w przyszłym roku...


poniedziałek, 26 stycznia 2009

Nafplio, Epidauros, Mykeny


Nie wszystko w Grecji jest dwa razy droższe. Wynajęcie samochodu na 3 dni kosztowało nas tylko 6 euro od osoby za dzień. Nocleg pod namiotem, kąpiel w morzu i dobrą pogodę dostaliśmy gratis. Tak rysują się moje wspomnienia z wspólnej wycieczki sprzed dwóch miesięcy.

Pojechaliśmy dwoma samochodami (słowo to niesamowicie bawi Czechów i Słowaków), Czesi przygotowali program, ja zostałem naczelnym nawigatorem naszego samochodu. Wyposażeni w mapę o skali absolutnie nieadekwatnej do naszych potrzeb kierowaliśmy się na południe Peloponezu.

Po drodze wykonaliśmy sesję zdjęciową w starożytnym teatrze w Epidauros a także serię eksperymentów akustycznych . Żałuję, że sale egzaminacyjne nie mają takich właściwości dźwiękowych. Można komunikować się szeptem z odległości 50m.

Wieczorem dotarliśmy do Nafplio, gdzie w ruinach warownego zamku rozbiliśmy namioty. Z braku gitary radziliśmy sobie laptopem, opróżniając ostatni patriotyczny rekwizyt jakim był Pan Tadeusz.

Nazajutrz zwiedziliśmy okolice zamku i udaliśmy się do miejscowości zwanej Metana, gdzie termalne źródła ogrzewają przybrzeżne morskie wody. Z racji, że w Polsce panuje zapewne teraz klimat arktyczny nie podzielę się na forum wrażeniami z listopadowej kąpieli w morzu.

Wracając zahaczyliśmy o wulkaniczne wzgórze we wsi Volcano. Nie zapomnieliśmy także o Mykenach i grobie Agamemnona. Oczywiście wszystko na zdjęciach (niestety nie moich, aparatu... zapomniałem)

To była prawdziwa erasmusowa wycieczka, Czesi okazali się dobrymi organizatorami.

Starożytne kamienie


O greckich zabytkach uczymy się już w szkole podstawowej. I dobrze, warto jednak poświęcić chwilę uwagi ich stanowi faktycznemu.

Myślę, że nie byłoby nadużyciem, gdyby powiedzieć, że stan zabytków jest porównywalny ze stanem Warowni Jurajskich...

Zanim przyjedziecie do Grecji chciałbym Was uprzedzić, że trzeba się tu wykazać zrozumieniem i bujną wyobraźnią. To pierwsze tyczy się wypadków historycznych, które bynajmniej, nie oszczędzały Grecji, a drugie dotyczy opisów w miejscach ekspozycji, które przywracają górze kamieni czasy świetności.

W ramach testu na wyobraźnię proponuję prosty eksperyment. Porównajcie multimedialną rekonstrukcję Olimpii (miejsce starożytnych igrzysk) z moimi zdjęciami . Polecam też obejrzenie zdjęć Akropolu w Atenach, który jest obecnie w rekonstrukcji.

Grecja jest piękna, jednak gdy po raz kolejny przemierzam kilometry dla zobaczenia innego układu ruin sięgających po kolana, czuję się trochę zasmucony faktem, jak niewiele z tego pozostało.

piątek, 23 stycznia 2009

Grecy odkrywają bilety miesięczne

Nauczymy się nowego słówka:
EΣTIA (czyt. estija)
- oznacza akademik

Teraz trochę o odległościach:
  • Big EΣTIA- uniwersytet: 50m
  • Small EΣTIA - uniwersytet: 4km
  • centrum - uniwersytet: 7km
Jeszcze słowo objaśnienia:

Ulgowy bilet studencki (!) kosztuje tutaj ok 1 euro a miesięczne nie istnieją. Powód jest prozaiczny - firma obsługująca przewozy jest monopolistą (a jakże, słowo pochodzi z greckiego ;) ) i nie ma żadnej konkurencji.
Zasadniczo problem mają mieszkańcy Small EΣTIA dojeżdżający na posiłki (lunch i obiad w dwie strony = 4 bilety dzennie) oraz ci studenci, którzy jeżdżą na imprezy do centrum (czyli wszyscy).

Prosta kalkulacja:

Cena biletu * średnio 5 przejazdów dziennie * ilość dni w miesiącu = 150 euro = 600zł

Wnioski:

Studenci, zatem, mają wyjątkową tendencję do pieszych spacerów, niektórzy jeżdżą na rowerze, inni w kilka osób taksówkami, łapią stopa.

I niespodzianka:

Tak naprawdę bilety miesięczne nie istniały do wczoraj. Od dzisiaj, kupując specjalny bilet (10 e) można podróżować osobną linią autobusową ale jedynie na trasie Patra - Uniwersytet (przez akademiki), oczywiście oferta tyczy tylko studentów i pracowników.


Nie wiem jeszcze jak wygląda jazda nowym autobusem z biletem miesięcznym ale do tej pory wyglądało to mniej więcej tak:

  1. Stajemy na przystanku autobusu nr 6
    Tu trzeba wiedzieć gdzie jest przystanek. Np przy markecie jest nieopodal cmentarza, przy takiej dziurze w cmentarnym murze. Przy estia jest na skrzyżowaniu. Czasem jednak są tabliczki...
  2. Czekamy na autobus
    Na przystankach nie ma rozkładu, autobusy jeżdżą wg uznania kierowcy.
  3. Autobus jedzie - machamy ręką
    Ludzie wsiadają przodem. Przód jest zatłoczony a tył pusty, jednak kierowca się nie zatrzymuje sądząc, że nie ma już miejsca. Bierzemy głęboki oddech i wracamy do punktu 2
  4. Czasem jednak się zatrzyma - wsiadamy.
    Tu warto upewnić się czy to właściwy autobus nr 6. Jest ich kilka i nie wszystkie jadą na uniwersytet. Mówimy 'panepistimio' i kierowca odpowiada 'ne' (tak) lub 'oxi' (nie).
  5. Kasujemy bilet
    Czasem kasownik nie działa. Podajemy wtedy koniec biletu kierowcy, my mocno trzymamy, on ciągnie, bilet się urywa i jest skasowany.
  6. Jedziemy!
    Na stojąco, lub jeśli staruszka ustąpi nam miejsca to na siedząco. Jeśli ustąpimy miejsca staruszce zostaniemy zlustrowani spojrzeniem pełnym niezrozumienia sytuacji.
  7. Przed wysiadaniem naciskamy przycisk
    Jeśli kierowca nie zatrzyma autobusu krzyczymy (wszystko jedno w jakim języku)
  8. Przepuszczamy wsiadających ludzi
    Wsiadający z impetem pchają się do środka
  9. Wysiadamy
    Teraz nasza kolej - to my pchamy się żeby wysiąść

Cieszmy się wiekopomną chwilą wprowadzenia miesięcznych w Patrze. Być może to pierwszy wynalazek, który nie pochodzi od Greków...

środa, 21 stycznia 2009

Wystawa malarstwa czeskiego

Tym wydarzeniem pokazane zostało dobitnie, że Erasmusi potrafią zorganizować nie tylko party. Szkoda, że tak niewiele podobnych inicjatyw ma miejsce.

Patra jest jak sanatorium - przyjeżdżają tu przeróżni studenci, przeważnie aby zażywać słońca, morza, imprez (tu walory lecznicze są dyskusyjne) i ogólnie pojętej erasmusowej atmosfery. Tylko dwa kierunki prowadzonę są w języku angielskim: Inżynieria Biomedyczna i Earthquake Engineering. Nie przeszkadza to bynajmniej przyjeżdżać studentom filologii angielskiej, ekonomii, inżynierii żywienia czy informatyki.

Tak też przyjechali Czesi. Większość z nich studiuje coś na kształt ASP. Przez kilka miesięcy malowali obrazy i przed wyjazdem zrobili wystawę. Na rozpoczęciu grał zespół, przyszła większość erasmusów. Jako pierwsi, nie okazując zainteresowania (albo zrozumienia) zmyli się Hiszpanie, następnie część Greków itd. Nie było techno z ostrym bitem ani mocnych drinków... Zostali Ci, którzy wiedzieli o co chodzi. 

Wystawa odbywała się w galerii, przeciętna cena obrazów wahała się od 300 do 600 euro. Chciałem nawet kupić jeden jako pamiątkę (oczywiście zanim dowiedziałem się ile kosztuje). Jeśli obrazy nie zostaną sprzedane to wracają do rąk autorów, którzy są bardziej wyrozumiali dla erasmusowych portfeli niż właściciele galerii.

Czesi wyjeżdżają w piątek. Dziś pożegnalna impreza. Spotkam się po raz ostatni z ludźmi z którymi zżyłem się trochę przez ostatnie trzy miesiące i których najprawdopodobniej już więcej nie zobaczę. Co by nie było to frakcja Czesko-Słowacka należała do najbardziej normalnych i pokrewnych kulturowo. Ech, kiedyś może opiszę wam o co w tym chodzi.

Jeśli zaś idzie o wystawę to myślę, że najwięcej wyjaśnią Wam zdjęcia.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Accommodation


Radykalnie zmieniły się moje warunki zakwaterowania. Najwięcej opiszą zdjęcia starego pokoju i nowego. Wpłynęło to znacznie na moje samopoczucie i ogólną radość czerpaną z pobytu.

Zaistniała okoliczność była przeze mnie długo oczekiwana. Brakuje krzesła, centralnego ogrzewania i internetu, ale przecież to drobiazgi.

Karnawał



Kolej na Karnawał, w Patrze obchodzony jest bardzo hucznie. Miasto staje się na ten czas nieoficjalną stolicą Grecji, przyjeżdżają miliony Greków. Rządy nad Patrą sprawuje specjalny komitet karnawałowy, który przejmuje kontrolę nad wszystkim, z policją i strażą pożarną włącznie.

Wczoraj Grigoris (Grek) zdradził mi trochę na czym ten karnawał się opiera. Pozwólcie, że przedstawianie Greka przesunę na plan dalszy, zajmijmy się meritum.
 

Jak zwykle, zaczęło się od polskiej wódki, którą przywiozłem Grigorisowi. Po jednym drinku mój angielski has improved a Greg opowiadał malownicze historie...

Dawno dawno temu Patra była głównym eksporterem rodzynek, które wysyłano drogą morską głównie do Angli, gdzie stanowiły dodatek do herbaty czy whisky. Ponieważ położenie geograficzne Patry było pod tym względem wyśmienite zaczęto szybko windować ceny a miasto stawało się swoistym monopolistą.

Taki bieg rzeczy doprowadził do utworzenia klasy społecznej kupców i pracowników. I w zasadzie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że piękniejsza część płci pięknej pochodziła z niższej klasy workersów. Pojęciem pięknych kobiet w Grecji zajmiemy się przy innej okazji.

Co to był mezalians każdy wie. Synom kupców nawet nie wolno było się spotykać z córkami przedstawicieli niższej warstwy społecznej. Grecy mieli spory problem ale znaleźli i na to sposób.

Organizowano dancingi, gdzie wstęp był ekstremalnie drogi ale panie mogły wchodzić za darmo. Pozwoliło to odfiltrować pożądaną część społeczeństwa. Biedne ale piękne dziewczęta  przychodziły, biedni młodzieńcy zostawali w domach. Oczywiście przychodzili też synowie i córki kasty kupieckiej.

Aby uniknąć problemów wszystkie kobiety miały obowiązek ubierania się na czarno i zakrywania twarzy. Skoro nie dało się rozróżnić twarzy czy ubioru to tym bardziej klasy społecznej. Kobiety prosiły panów do tańca a potem... szli zbierać oliwki ;)

Zwyczaj został zaadaptowany do dzisiejszych czasów, kilkanaście razy w trakcie karnawału ma miejsce impreza (której nazwy zapomniałem, przepraszam), na którą kobiety przychodzą ubrane na czarno od stóp do głów i podrywają mężczyzn. Jedyny sposób aby rozróżnić młodą dziewczynę od 100 letniej babci to... taniec. Potem oczywiście można zaprosić delikwentkę do klubu lub akademika ale na własne ryzyko. Nikt nie wie co zobczysz gdy nieznajoma odsłoni twarz...

Punkt dla Greków za poczucie humoru.

sobota, 17 stycznia 2009

Urodziny, jakie lubię



Jest rano po imprezie. Poranne (12:05) słońce świeci za oknem. Pionizacja jest niezbędna - muszę odrobinę postudiować przez weekend.

Wczoraj urodziny obchodziła jedna z Polek. Impreza w akademiku, 10 Polaków, Czech i Turek. Impreza trwała długo.

Tego samego wieczora Hiszpanie robili parapetówę w nowym mieszkaniu. Zaproszenie dostałem mailem o 14 (ach ci połudnowcy). Nie był to nazbyt szczęśliwy przypadek, gdyż spora część Erasmusów chciała uczestniczyć w obu imprezach. Suma sumarum wykazałem się patriotyzmem.

Przy kampusie jest Makro, studenci mogą kupować bez NIP-ów i innych dziwactw. Bardzo sensowne rozwiązanie. Wybrałem się tam na poszukwanie urodzinowego wina półsłodkiego z wyższej półki (45 min, były tylko tanie lub wytrawne) oraz wyciskarki do cytrusów (30 min, była na zupełnie innej półce).

Wniosek: nie łączcie nigdy ouzo z wódką.

piątek, 16 stycznia 2009

Happy birthday to u!


Po wczorajszych wydarzeniach upewniłem się, że jestem jednak trochę innym typem człowieka. Wieczorem zaprosiłem znajomych Greków. Tzn. w zasadzie to oni sami się zaprosili, ku mojej szczerej radości. Umówiliśmy się na 21. Posprzątałem, przygotowałem i czekam, czekam, czekam... nie przyszli.

Cóż zrobić? Poszedłem na imprezę (urodzinową).

Tutaj zatrzymam się na chwilę nad ideą imprez urodzinowych. Do dzisiaj zaskakuje mnie jak można świętować swoje urodziny wśród prawie anonimowego tłumu podrygującego w rytmie ostrego techno. Nie potrafię się przekonać do 'klubowych urodzin' współdzielonych ze wszystkimi innymi, którzy akurat tego wieczora pojawili się w klubie.

Zatem urodziny (tym razem jednej z Czeszek) wyglądały tak: poszedłem do Steki (klub w kampusie), kupiłem drinka (Baileys z mlekiem, mleko się skończyło), odnalazłem w tłumie solenizantkę, brzdęknęliśmy plastikowymi kubkami (życzenia składałem już wcześniej), spotkałem wyżej wspomnianych Greków, którzy wyjaśnili, że nie mogli przyjść i kiedy już znudziłem się jakże niemonotonnym klimatem techno postanowiłem wrócić do pokoju. Po drodze zostałem sowicie oblany drinkiem Słowaka, który wygłupiał się, tańcząc na parkiecie i tak udekorowany poszedłem do akademika.

Lubię techno i urodziny...

środa, 14 stycznia 2009

Słowo wyjaśnienia

Po przebrnięciu przez labirynt formalności przyjechałem do Patry. Było to w połowie października. W tym miejscu (już mam to przerobione) każdy pyta "a gdzie jest Patra?". Tutaj jest.

Sam przejazd to jest ciekawa sprawa. Chcąc uniknąć limitu bagażowego (w samolocie 20kg) postanowiłem pojechać autokarem przez Ankonę. Wiedzieliście, że Katowice mają bezpośrednie połączenie autobusowe z Patrą? Niestety mój bilet miesięczny nie był honorowany na tej trasie. W praktyce wyprawa dzieli się na dwa dni, z czego pierwszy to męczarnia w autokarze a drugi to względny komfort na promie. Względny, bo prom oblegany jest przez stado Polaków-pijaków (przepraszam, nie będę owijał w bawełnę), którzy jadą do pracy w Grecji. Oczywiście już na początku Polacy-pijacy próbowali spić biednego studenta, który starał się opierać (było ciężko ale dałem radę)...

Sam prom (jako statek) wspominam bardzo przyemnie: jest w nim kilka barów, restauracja, sklep wolnocłowy, dyskoteka i basen (czynny latem).

Podróż to tylko wstęp do wszystkiego, który wspominam teraz z uśmiechem na twarzy. To był dobry wstęp - dość pouczający.

Zaczynamy od środka

"Wszystko przemija, co jest piękne
Wszystko co piękne jest...
...zostaje"

Pokonanie własnego lenistwa oraz przełamanie ukrytej nieśmiałości zajęły mi ponad dwa miesiące. Zaczynam zatem opisywanie erasmusowego życia od połowy (no dobrze, prawie od połowy) wyjazdu. Ostatecznym argumentem, który mnie do tego przekonał był blog polskiego Studenta z Aten a także pewien wybryk publistyczny mojego dobrego znajomego. Uwierzcie mi, jest co wspominać po takim wyjeździe. Nie wszystko da się opisać zdjęciami.

Aby uniknąć zamieszania (trzeba przecież jakoś wybrnąć z sytuacji) będę przeplatał aktualne posty opisem wydarzeń minionych. Jest ich całkiem sporo jak na dwa miesiące pobytu w Grecji...