poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Widziałem dzikie i piękne krainy:
Kierunek: Saloniki


Następnego dnia pożegnaliśmy Sofię. Dopiero teraz przygody zaczynają się na poważnie. Kilka godzin jazdy za bułgarską stolicą odwiedzamy Rilski Monastyr - jeden z najpiękniejszych Bułgarskich klasztorów, położony w górach, nieopodal Musały - najwyższego szczytu w tym kraju.

Pokrzepieni posiłkiem w przyklasztornej restauracji wyruszamy w dalszą podróż, ku granicy Bułgarsko-Greckiej. Jadący z nami Jetson opowiada o Indiach, nie przestając się uśmiechać, nieświadomy jeszcze przygód, które go czekają. W ciemnym samochodzie jego śnieżnobiałe zęby jeszcze bardziej kontrastują ze śniadą cerą.

Do granicy docieramy przed północą.

Zatrzymam się na chwilę w tym miejscu aby wyjaśnić jak Jetson (posiadający wizę tylko na strefę Schengen) dostał się do Bułgarii. Bułgaria należy do UE i zamierza dołączyć do wspólnoty państw objętych traktatem z Schengen w 2011 roku. Poinformowałem o tym Jet'a jeszcze przed wyjazdem z Patry. Odpowiedział, że zobaczymy, jeśli go nie wpuszczą do Bułgarii to wróci do Salonik. Szczęśliwie, kontrola na przejściu kolejowym Grecja-Bułgaria nie była nazbyt wnikliwa i Jetson, nota bene nielegalnie, znalazł się na terytorium najmłodszego kraju Unii. Uważaliśmy to za pełen sukces ekspedycji, jednak do prawdziwego sukcesu jeszcze nieco brakowało. Nie wystarczyło wjechać do Rumunii, trzeba było jeszcze z niej wyjechać...

Wyjazd z rzeczonego państwa nie jest jednak taki prosty. Kontrola na przejściu drogowym jest znacznie bardziej szczegółowa. Nie mówiący po angielsku celnik wyraża (na migi) zdziwienie, że osoba uprawniona do pobytu w strefie Schengen znalazła się poza jej obrębem i ponownie usiłuje do niej wjechać. Nasze tłumaczenia zdają się na nic - celnik niewiele rozumie i chyba nie chce rozumieć. Poleca nam czekać.

Wysiadamy z samochodu, jemy pierwszą paczkę ciastek, potem drugą i trzecią. Rozkładam karimatę na asfalcie a następnie siebie na karimacie. Niebo jest pogodne, pełne gwiazd...

Po ponad godzinie Jetson zostaje poproszony o podpisanie protokołu (oczywiście pisanego piękną cyrylicą). Do dziś nie wiem co stwierdza podpisane pismo ale jakkolwiek by nie patrzeć jest to nasza przepustka w dalszą drogę. Siedząc w samochodzie żartujemy na temat potencjalnej treści niezrozumiałego protokołu: "Niniejszym zaprzedaję swoją duszę ciemnym mocom" albo "Zgadzam się dobrowolnie przekazać cały swój majątek Republice Bułgarii"...

Do akademika w Salonikach docieramy zmęczeni, o 3 w nocy. Parkujemy samochód zaraz za znakiem zakazu, jak wszyscy Grecy. Zresztą to jedyne miejsce.

Oj, jak bardzo jesteśmy czasem nieświadomi czekających nas konsekwencji...

1 komentarz:

Unknown pisze...

Myślę, że na podpisanym przez Jetsona protokole znajdować się mogło oświadczenie, że na teren Bułgarii dostał się podkopem albo wyrzucono go z samolotu na spadochronie :) Skończyłem w tym miejscu i jestem bardzo ciekaw czy ten trzykropek na końcu oznaczać ma jakąś kontynuację, bo zapowiada się interesująco :)

Prześlij komentarz