środa, 29 kwietnia 2009

Widziałem dzikie i piękne krainy:
W mieście Aleksandra

Pomnika Aleksandra Wielkiego, jednego z największych zdobywców w historii ludzkości nie da się w Salonikach nie zauważyć. Dwa dni na zwiedzenie całego miasta to stanowczo za mało.

Mieszkamy w akademiku z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście po studencku (czyli nazywając rzecz po imieniu: nielegalnie). Wejścia pilnuje ochroniarz. Ma swoje biuro na parterze oraz na drugim piętrze. Dodatkowo cały system kamer do dyspozycji. Stosowanie się do instrukcji udzielonych przed wyjazdem przez Asię umożliwia nam przedostanie się do środka i przeżycie w dżungli elektronicznego monitoringu ;-). Istna zabawa w kotka i myszkę.

Pewnego wieczora znajomi zostali w kuchni zbyt długo. O 23 zamyka ją ochroniarz, który rzecz jasna nie może nas zauważyć. Niestety zauważył. W języku greeklish poinformował, że godziny odwiedzin dawno minęły i znajomi są kindly requested to leave. Chłopaki długo się nie zastanawiali, wyszli, ale dwa piętra niżej do pokoju w którym mieszkaliśmy. Stosunek Greków do pracy wszyscy znamy więc obyło się bez problemów.

Kolejny dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Meteorów. Warto. Niestety lało i było pochmurno.

W czwartek Giorgos (znajomy Grek z Salonik) obchodził imieniny. Zaprosił nas do swojej rodzinnej wioski. Najpierw do kościoła a potem na kawę. Grecka msza (prawosławna) odbywa się raz dziennie, rozpoczyna się o 6:00 i kończy o 9:00 (rano). Większość Greków wpada do kościoła między 8 a 9. Czasem wejdą, czasem wyjdą na papierosa. Ksiądz śpiewa na zmianę z trzyosobowym chórem. Liturgia kończy się komunią, która jest elementem chyba najbardziej przypominającym liturgię katolicką.

Przyszła pora wyruszyć do Aten. Byłem tam już wiele razy ale znajomi jeszcze nie. Jak wspominałem, w Salonikach zaparkowaliśmy zaraz za zakazem postoju. Teraz pora zapakować samochód i pożegnać stolicę Macedonii. Czaka nas jednak niespodzianka - mandat oraz brak tablic rejestracyjnych. Ciekawa metoda egzekwowania płatności. Po opłaceniu na poczcie opłaty za parking (40€) wyruszamy na komisariat. Grecki policjant szuka naszych tablic pośród miliona innych, należących do podobnych nam szczęśliwców.

Znamy Grecki stosunek do pracy. Biorąc pod uwagę, że sprawę z tablicami udało nam się załatwić w ciągu jednego dnia wskazuje na nasze niebywałe szczęście. Nikt nie strajkował, poczta i policja były tego dnia otwarte. Cud. Niestety tablice były raczej wyszarpnięte niż odkręcone. Przykręcamy je sznurkiem i wyjeżdżamy. Nareszcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz