środa, 11 lutego 2009

Ognista impreza

Pewien czas temu miałem przyjemność uczestniczyć w erasmusowym party. Wszak party to podstawa życia na wymianie.


Wydawać by się mogło, że impreza jest tym bardziej udana im mniej się z niej pamięta. Tym razem jednak zaobserwowałem wyjątek od reguły. Party było udane i pozostanie w mej pamięci do końca życia, a to głównie za sprawą pewnej zabawnej przygody.


Grubo po północy, gdy wszyscy zatańczali się w najlepsze, nieznany sprawca uruchomił alarm przeciwpożarowy. Świdrujący dźwięk zatrzymał imprezę i sprawił, że wszyscy wytrzeźwieli w przeciągu 5 minut. No dobra, prawie wszyscy.


Problem trzeba było rozwiązać - wszak z sąsiadami zamieszkującymi otoczenie akademika nie utrzymywaliśmy zażyłych stosunków. Syrena wyjąca przez pół nocy mogła tylko pogorszyć sytuację (oczywiście jeśli było jeszcze co pogarszać).


Na wysokości zadania stanęli Hiszpanie, którzy (jak zawsze) pełni heroistycznego altruizmu ruszyli do walki. Po pewnym czasie dołączyły posiłki austriacko-polskie (nie, nie chodzi o to że ktoś zamówił golonkę i bigos).


W ciągu godziny rozszyfrowaliśmy zasadę działania alarmu i naprawiliśmy naruszone obwody elektryczne. Nawet udało nam się zamaskować uszkodzenia tak, że wyglądały prawie jak nowe. Nasze obolałe uszy ukoiła błoga cisza.


Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony reakcją moich przyjaciół. Część poszła spać, spora grupa zaczęła sprzątać, reszta naprawiała. Niesamowite.



BTW: Może zastanawiacie się, czemu do akademika z wyjącą przez godzinę syreną alarmową nie zawitała straż pożarna? Ja też się zastanawiam. Wyjątkowo, nie wnikam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz