środa, 21 stycznia 2009

Wystawa malarstwa czeskiego

Tym wydarzeniem pokazane zostało dobitnie, że Erasmusi potrafią zorganizować nie tylko party. Szkoda, że tak niewiele podobnych inicjatyw ma miejsce.

Patra jest jak sanatorium - przyjeżdżają tu przeróżni studenci, przeważnie aby zażywać słońca, morza, imprez (tu walory lecznicze są dyskusyjne) i ogólnie pojętej erasmusowej atmosfery. Tylko dwa kierunki prowadzonę są w języku angielskim: Inżynieria Biomedyczna i Earthquake Engineering. Nie przeszkadza to bynajmniej przyjeżdżać studentom filologii angielskiej, ekonomii, inżynierii żywienia czy informatyki.

Tak też przyjechali Czesi. Większość z nich studiuje coś na kształt ASP. Przez kilka miesięcy malowali obrazy i przed wyjazdem zrobili wystawę. Na rozpoczęciu grał zespół, przyszła większość erasmusów. Jako pierwsi, nie okazując zainteresowania (albo zrozumienia) zmyli się Hiszpanie, następnie część Greków itd. Nie było techno z ostrym bitem ani mocnych drinków... Zostali Ci, którzy wiedzieli o co chodzi. 

Wystawa odbywała się w galerii, przeciętna cena obrazów wahała się od 300 do 600 euro. Chciałem nawet kupić jeden jako pamiątkę (oczywiście zanim dowiedziałem się ile kosztuje). Jeśli obrazy nie zostaną sprzedane to wracają do rąk autorów, którzy są bardziej wyrozumiali dla erasmusowych portfeli niż właściciele galerii.

Czesi wyjeżdżają w piątek. Dziś pożegnalna impreza. Spotkam się po raz ostatni z ludźmi z którymi zżyłem się trochę przez ostatnie trzy miesiące i których najprawdopodobniej już więcej nie zobaczę. Co by nie było to frakcja Czesko-Słowacka należała do najbardziej normalnych i pokrewnych kulturowo. Ech, kiedyś może opiszę wam o co w tym chodzi.

Jeśli zaś idzie o wystawę to myślę, że najwięcej wyjaśnią Wam zdjęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz